środa, 2 lipca 2008

Skirmish czyli mała rozpierducha

Dochodził świt. Cały cesarski pałac pogrążony był w ciemnościach. Uważny obserwator dostrzegłby słaby poblask świecy w jednym z dość wysoko położonym oknie. Gdyby ten obserwator znał plany Imperialnego pałacu, wiedziałby że za owym oknem znajduje się jedna z komnat przeznaczonych dla ludzi ze ścisłego otoczenia cesarza Karola Franciszka. Jednak żaden z tych hipotetycznych obserwatorów nie mógłby wiedzieć że przy owej świeczce, której poblask przykuł ich uwagę siedzi Pierwszy Podczaszy, Naczelny Zbrojmistrz, Wielki Taktyk oraz Szambelan Jego Eksceleminencji Karola Franciszka. Nie mógł również wiedzieć że cała czwórka grała akurat w szlachetną grę karcianą, zwaną „Kretynem”. Nikt jednak nie obserwował owego okna, nikt nawet nie patrzył w jego stronę, ponieważ oglądanie nocą pałacu cesarza było przestępstwem karanym rokiem pracy w kamieniołomach. Cesarska paranoja może jest i dokuczliwa ale skutecznie niweluje problem bezrobocia. Zwłaszcza w kamieniołomach i w służbach wywiadu.

-Mały gwóźdź w Serca- rzucił Zbrojmistrz podglądając ostatnią kartę ze stosu.
-Podbijam – odpowiedział Podczaszy – Duży gwóźdź w diamenty.
Herman, Cesarski Szambelan długo wpatrywał się w swoje odkryte karty. Sądząc po licytacjach jego przeciwników mógł liczyć nawet na Królewską Rodzinę. Postanowił zaryzykować.
-Wchodzę- obejrzał kartę Taktyka, była to czarna ósemka, która w połączeniu z Młodzikiem i Czerwoną Damą dawały mu układ zwany „Wielką Wpadką”- za małą cebulę. –ciekawie przyglądał się Taktykowi, który ze spokojem odwrócił swoją kartę i wyrównał stawkę. Odkryli karty leżące na środku stołu.
Herman Dobrze odgadł że dostanie „Królewską Rodzinę” a Taktyk „Wpadkę”. Podzielili między sobą pulę i Herman rozdał karty. Wszyscy umieścili przed sobą początkową pulę i odsłonili karty. Herman nie mógł uwierzyć w to co widzi. Rozdał sobie obu czarnych Młodzików co, potencjalnie dawało mu szansę na najwyższy układ w Grze – „Cesarski Dwór”. Szybko spojrzał na karty pozostałych graczy. U żadnego nie było czarnego Władcy ani Damy. Jego szanse rosły.
-Helmut, powiedz mi jedno- Zbrojmistrz pociągnął długi łyk wina – dlaczego na ostatniej paradzie nie miałeś swojego ceremonialnego miecza ?
-Nigdy go nie założył- Taktyk podniósł kartę Podczaszego i dorzucił do swojej puli dużego gwoździa.
Helmut nie skomentował. Dorzucił miedziaka do puli i podniósł tę samą kartę co Taktyk. Czerwona dziesiątka, Cudownie.
-To z powodu przysięgi którą złożyłem zanim przyjęto mnie na dwór.
-Opowiesz? – Podczaszy był najmłodszy z siedzących przy stole i nie do końca potrafił panować nad emocjami- to musi być cudowna historia!
-A co mi szkodzi - Herman wzruszył ramionami- w sumie to było już ponad dwadzieścia lat temu.
Nawet niewzruszona twarz Taktyka drgnęła z zaciekawienia.

Byłem wtedy jeszcze zwykłym kapitanem straży miejskiej w moim rodzinnym Stirlandzie. W moim mieście ludzie żyli biednie ale godnie i uczciwie. Wszystko zmieniło się kiedy w okolicy pojawili się krasnoluddzcy górnicy. Założyli sobie małą osadę może ze cztery mile w stronę gór od miasta. ot duży dom wspólny, mała kuźnia, dom naczelnika osady, stodoła i murowana wieża ze skarbem. I wszystko układało się dobrze dopóki nie znaleźli złota.
Helmut przelicytował pulę i obejrzał wspólną kartę. Czarny Cesarz. Czy to możliwe?

W mieszkańców miasteczka wstąpił jakiś demon. Zaczęli szeptać między sobą że jak tak może być, przychodzą krasnoludy na ICH ziemię i w ICH górach wykopują ICH złoto? Szepty powoli przerodziły się w głosy a głosy we wrzaski, które dotarły do burmistrza. A on zadziałał szybko, w dwa dni zebrał oddział ponad czterdziestu strażników miejskich, wydał im kilka eksperymentalnych rusznic ze składu i kazał wybić okupantów stilandzkiej ziemi do nogi

Podczaszy obejrzał kartę Helmuta, zmarszczył minimalnie nos i tylko wyrównał stawkę. To dobry znak, pomyślał Szambelan, nie zapanował nad sobą.

Szliśmy przez las - Helmut ciągnął opowieść – i z każdym krokiem było nam coraz trudniej iść dalej. Bo co innego przecież przechwalać się przed kolegami co się zrobi krasnoludowi a co innego maszerować z broną w ręku i sprawdzić czy to w ogóle możliwe. No ale najmłodsi rekruci w straży, dla których zabrakło nawet mundurów, parli do przodu a nam, starym wygom, nie wypadało zostawać w tyle. Ale kiedy dotarliśmy do osady nawet tym młodziakom zabrakło odwagi. I staliśmy tak, pod lasem, zastanawiając się co dalej robić. Niemal czekaliśmy aż ktoś powie „Panowie, to przecież głupota” i wrócimy do domu. Ale stało się inaczej. Nagle rozległo się kilka strzałów i trzech młodzików upadło na ziemię z wielkimi dziurami w ciele. Przez chwilę wszyscy patrzyli na nich jak na demony z piekieł aż ktoś krzyknął „Na nich!!” i pobiegliśmy w stronę budynków.

darmowy hosting obrazków

Sam znalazłem się w grupie która szturmowała stodołę. Szybko poradziliśmy sobie z drzwiami i wpadliśmy do środka. Czekali już na nas. Było ich sześciu i wszyscy mieli ostre topory. Rzuciliśmy się na nich i w kilka minut było po wszystkim. Jednak z pięciu moich kolegów, którzy wbiegli tam wraz ze mną, przeżył tylko jeden. Niewiele myśląc wybiegliśmy ze stodoły. Rozejrzałem się i zobaczyłem że w kuźni trwają najgorsze walki. Próbowaliśmy się tam dostać ale niestety, krasnoludy stały na wieży i strzelały do nas jak do kaczek. Schowaliśmy się za róg i zastanawialiśmy się co robić gdy zza wzgórza wyłonili się łucznicy, a musicie wiedzieć że Stirland słynie z biegłych łuczników, i dali radę nas osłonić. Wtedy rzuciliśmy się do kuźni. Krasnoludy zabiły tam ośmiu naszych ludzi i całe klepisko było śliskie od krwi. Walczyliśmy tam zaciekle i to tam zarobiłem tę bliznę- Helmut podciągnął nocną koszulę i pokazał wszystkim długi ślad po ostrzu na boku- ale wtedy to nie było ważne. Jak wychodziliśmy z kuźni słaniając się już niemal na nogach walka już się kończyła, jakieś odgłosy dochodziły tylko zza stodoły. Niewiele myśląc pobiegliśmy tam. Przywódca osady walczył tam z kilkoma naszymi chłopcami. Patrzyliśmy jak, jednego po drugim, zabił ich pięciu. Kiedy cały zbroczony krwią zaczął iść w moją stronę…


Helmut przerwał opowieść i obejrzał ostatnią kartę. Czarna szóstka. To znaczyło że ma duże szanse na rozdanie swojego życia .

… Modliłem się do Shalyii by mnie ocaliła. Błagałem ją by mnie ocaliła, i że jeżeli to zrobi nigdy więcej nie wezmę broni do ręki. A krasnolud wciąż szedł. Zatrzymał się dopiero w chwili gdy rzuciło się na niego czterech chłopaków i najnormalniej w świecie zatłukli go halabardami.

darmowy hosting obrazków

-W tej bitwie zginęło trzydziestu ludzi i dwudziestu krasnoludów. Wielu moich kolegów pochowałem w pobliżu tej osady. Zyskaliśmy dużo złota, ale przez wiele tygodni nie mogliśmy w nocy zmrużyć oka. Od tamtego dnia, z szacunku do bogów i do wspaniałych wojowników którzy wtedy polegli nie wziąłem broni do ręki.


-Wspaniała historia Helmut, ale karty wzywają, czas na ostatnie podbicie.

Helmut popatrzył na stół. Ilość pieniędzy która na nim leżała pozwoliła by mu hulać po knajpach przez dwa miesiące. Mam świetną kartę, pomyślał, dokładając wszystkie swoje pieniądze.
-Odkrywamy karty
Helmut długo wpatrywał się w swoją kartę, Błazna, która od początku niszczyła jego cudowne zagranie. Przegrał, i jedyne co mu pozostało to wygłosić zwyczajową formułę
-Chyba ktoś zrobił ze mnie Kretyna!


To co jest powyżej to taki skrótowy, fabularyzowany raport rozegranego w poniedziałek z Gremlim Skirmisha. Na skutek dziwnych zdarzeń bitwa rozegrała się na 300 p z broniącymi się krasnoludami. Pierwszy wniosek po rozstawieniu – Krasnoludy mają przewalone. 20 wojaków przeciw niemal 50! (ale raczej nie da się inaczej wystawić imperium). Dodatkowo Gremli popełnił małe błędy przy rozstawianiu ale pierwsze 2-3 tury zweryfikowały nieco ten pogląd – krasnoludy wykazały się prawie 50% skutecznością ognia (co przy dodatkowym rzucie na „śmierć” jest nie lada wyczynem) jednak nie zniwelowało to mojej przewagi liczebnej.
Co nieco o samej bitwie. Graliśmy prawie trzy godziny i rozegraliśmy jakieś 15-20 tur (przy czym ostatnie kilka zajęło wybicie kilku krasi). Nie obyło się bez ciekawych sytuacji

-Krasnoludzki than który otrzymał ok. 10 strzałów i tylko się przewrócił (a jak wstał to zabił chyba z 8 moich)
-dwóch długobrodych zabitych przez milicjantów
-Gromowładny raniący mojego kapitana w CC
-czterech ludzi próbujących przez 4 fazy walki zabić leżącego(sic!!!) Krasnoluda

Brak komentarzy: