Ponad cztery
miesiąc od poprzedniej notki w cyklu – dokończenie malowania smoka z FW.
Siódma godzina to
rozpoczęcie pracy nad podstawką, głównie podstawowe kolory i drybrush na
drewnie
Godzina ósma –
zaczynam rozjaśniać łuski red gorem, podstawka również zyskuje rozjaśnienia. W
tym momencie zdałem sobie sprawę że spie… sprawę. Otóż, w płytkiej jamie pod
korzeniem znajduje się smocze jajo. Owo jajo postanowiłem pomalować sobie
areografem, jednak przypomniałem sobie o tym niemal po skończeniu podstawki… no
nic, jakoś to będzie.
Dziewiąta godzina
– zaczynam rozjaśnianie blood redem. Domalowałem oczka, i poprawiłem dolne zęby
Godzina
dziesiąta, domalowane jajo (spieprzone) + ostatnie poprawki. Model na razie
gotów
Ktoś może zapyta
jak wrażenia po pomalowaniu największej figurki w życiu? No słucham?
Ktokolwiek? I tak wam powiem :P! Malowało się to to bardzo fajnie, niewielka
masa w porównaniu z metalem, ostry szczegół. Najbardziej dobijający moment to
rozjaśnianie łusek, każda miała kreskę z red gora i ciapkę z blood reda…
mroook. Dodatkowo potem okazywało się że gdzieś kilka łusek minąłem. Zgroza…
Ale teraz model
dumnie stoi na półce chwały i szczerzy do mnie zębiska.