niedziela, 31 sierpnia 2008

dwie kolejne bitwy

Czas opisać kolejne 2 bitwy stoczone z moim znamienitym przeciwnikiem, Gremlim
Pierwsza z nich stoczona na 1300 punktów miała na celu przetestowanie używanie 5 osobowych detek do osłony pełnych klocków przed ostrzałem krasnoludzkich gromowładnych oraz znienawidzonych, auto trafiających organek. I choć od początku pewne sprawy nie poszły po mojej myśli (Gremli postanowił wystawić rangerów tuż przed moimi głównymi siłami). Po lewej stronie stołu dwa oddziały rycerzu i oddział łuczników przez całą grę goniły się z dwoma oddziałami krasnoludów. Natomiast po prawej stronie było ciekawiej. Wystawieni w pierwszej turze górnicy zostali zmieceni przez 26 strzałów z eksplodującej Helgi – pozostałe 3 sztuki do końca gry wyłapywały uciekające detki. Drugą sytuacją, która zaważyła o losie bitwy był pojedynek moich Wielkich mieczy i Halabardzistów z Rangerami i Thanem. Niestety okazało się że są nieco za miętcy (zarówno GS jak i kapitan odziany tylko w niemagiczną płyte i dwuraka). Potyczka trwała przez 3-4 fazy i zakończyła się najpierw śmiercią Kapitana w pojedynku a następnie dogonieniem GSów i zdobyciem ich sztandarów. Efekt – masakra dla Gremliego Na pocieszenie mogłem sobie powiedzieć jedynie że 6 detek dość skutecznie blokowało pole ostrzału.

Druga bitwa, na 1000 punktów została przygotowana nieco dziwnie, najpierw wylosowaliśmy z Gremlim po dwa tereny (ja dwa wzgórza, on dwa domki) a następnie na stole wylądowała zasłonka…
darmowy hosting obrazków
Za którą rozstawiliśmy swoje wojska i tereny.(muszę dodać że rozpiski były pół tajne).
Po zdjęciu zasłonki pole bitwy wyglądało tak
darmowy hosting obrazków
Gremli był zaskoczony, swoje domki rozstawił po bokach żeby zablokować flanki dla konnicy… której nie było :D
Tę walkę ponownie wygrały kości, przypadki takie jak 5 trafień na 5 rzutów i zero trupów nie były odosobnione. Dodatkowo należy dodać że na ok. 10-11 rzutów kością artyleryjską na 2 działach wypadło mi 5 misfire, a dodatkowo załoga jednego działa opuszczała je dwukrotnie (za drugim razem zostałem zwałowany, ale wcześniej zwałowałem Gremliego przy katapulcie więc w porządku) ale za to drugie działo dało mi wszystkie punky, niszcząc w piątej turze organki, a w szóstej zabijając czterech wojowników, którzy nieopatrznie ustawili się idealnie bokiem.
Bardzo dobrze sprawili się też kusznicy zabijając ok. 10-12 krasnoludów.

Ostatecznie małe zwycięstwo dla Gremliego

środa, 27 sierpnia 2008

Regensburg - początki

Marius się śpieszył. Jeżeli miał zgodnie z planem dotrzeć do Middenheim na egzamin mistrzowski miał niecały tydzień by przebyć Wyjące Wzgórza. Wzgórza, prychnął w duchu Marius, takie z nich wzgórza jak ze mnie rycerz. Kiedy dwa dni wcześniej zobaczył je na horyzoncie wyglądały jak niewinne pagórki, z każdą godziną jednak wydawały się piąć coraz wyżej. Kilka Dni później dostrzegł na jednym z wierzchołków śnieg, i duch w nim się załamał, nie możliwe żeby przebył te góry przed zimą! Będzie musiał czekać kolejny rok na egzamin mistrzowski! Marius westchnął. Szedł ze swoim osiołkiem przez piękny las, którego liście dopiero zaczynały się złocić i przeklinał w duchu opieszałość swojego mistrza, jak i urzędników jego rodzinnego Kemperbadu. To przez formalności wyruszył w drogę tak późno. Ale stało się jak się stało, jeszcze jest nadzieja. Marius raźno ruszył przed siebie, jednak jego osiołek nie chciał zrobić choćby kroku.
- I ty bestio przeciwko mnie – warknął przyszły mistrz kamieniarstwa – ruszaj bo jak nie to zrobię z ciebie…
Słowa uwięzły Mariusowi w gardle. Z lasu powoli wychodziły wilki. Sięgnął ręką do jednej z sakiew przytoczonych do siodła i wyciągnął kuchenny nóż. Nie miał lepszej broni, lecz nawet z mieczem jego szanse były niewielkie. Marius zaczął odmawiać już modlitwę do Morra, boga śmierci, po czym podniósł nóż. Tanio skóry nie odda. Największy z wilków skoczył Mariusowi do gardła. Kamieniarz zasłonił się odruchowo lecz wilk nie zaatakował, leżał na trawie z osmaloną dziurą w boku. Pozostałe wilki zatrzymały się i rozejrzały niepewnie. Gdy padł drugi i trzeci pozostałe uciekły Marius rozejrzał się niepewnie.
-No i sprawa załatwiona – usłyszał za plecami.- na drugi raz zastanowią się zanim zaatakują.
Marius obejrzał się. Jego wybawca ubrany był w długi szary płaszcz. Miał krzaczaste brwi, długie włosy i brodę, wspierał się na długim kosturze. Mag, pomyślał Marius, ocalił mi życie.
Ukłonił się nieznajomemu.
-Panie – rozpoczął łamiącym się nieco głosem- ocaliłeś mi życie.
-E tam – mag machnął ręką – masz może coś do jedzenia? Zmierzcha się a ja nie jadłem nic od wczoraj.
Rozpalili ognisku i kamieniarz wyciągnął kawał solonego mięsa i ser. Gdy się posilili odezwał się nieśmiało
-Panie, wyznacz swoją cenę.
Starzec spojrzał na niego zdziwiony.
-Co masz na myśli, młodzieńcze?
-W moich stronach istnieje zwyczaj, że w zamian za pomoc, należy uczynić coś równie dobrego. Dlatego w zamian za uratowanie życia masz Panie prawo poprosić o coś równie cennego.
-Za te kilka wilków. To był Drobiazg młodzieńcze, odpłaciłeś już za to dobrym posiłkiem.
-Nalegam.
Starzec zapalił fajkę.
-Dobrze, powiedz mi więc w czym jesteś najlepszy?
Marius zastanowił się.
-Jestem kamieniarzem, ale… Już wiem! Postawię ci pomnik!
-Pomnik?! -Starzec roześmiał się.- A na co mi pomnik ?
-Wieczna pamięć – odpowiedział po namyśle- o tobie Panie, i o twoim czynie.
-A to dobre. Ale mam warunek. Postawisz go tutaj, na tej skale nad rzeką.
-Tutaj?- Marius się stropił – ale nie zdążę na egzamin.
-A co to za egzamin? – zaciekawił się Czarodziej.
-Mistrzowski. Odbywa się raz do roku w Middenheim.
-W mieście Białego Wilka? No to nie masz co się śpieszyć. Jutro, góra po jutrze śnieg zasypie przełęcz i nie puści już przed wiosną.
Skąd to wiesz – Marius aż podskoczył.
-Swoje już przeżyłem, potrafię wyczuć zimę w kościach- Uśmiechnął się – opowiedz mi o tym pomniku – zaciekawiłeś mnie.
-Cóż, muszę wykonać kilka szkiców, dokonać pomiarów, potem znaleźć odpowiedni blok skały i za kilka miesięcy, jeżeli wszystko pójdzie dobrze pomnik będzie gotowy.
-No to rób co uważasz za stosowne- Czarodziej uśmiechnął się serdecznie.

 
Posted by Picasa

sobota, 9 sierpnia 2008

Wyniki prac koncepcyjnych

Urlop przeminął a wraz z nim pojawiły się nowe pomysły

Póki co mam gotowe 8 projektów (plus 9 domków w różnych rozmiarach) oraz opracowaną nową technike budowy

 

to zdjęcie wyżej pokazuje wczesnego Wipa małej karczmy - 2 budynku który zapoczątkuje nowy cykl - "Regensburg" (owszem oficjalnie go otwieram).
W zasadzie można ocenić na nim bryłę budynku oraz na dolnej przedniej scianie nową technike wykonania. Na razie wydaje się ona szybsza, tańsza i bardziej efektowna od poprzedniej.

PS przez długi czas nie będę zamieszczał fotek figurek. postanowiłem zmienić strategię malowania i teraz cała armia zostanie najpierw oczyszczona i pomalowana w 3 kolory.

Następna notka powinna się pojawic za tydzień.

Zagłada Gherk'u

Potwory pojawiły się tuż przed świtem.
Ravena wracała z pracy opustoszałymi ulicami gdy usłyszała dzwon alarmowy. Niewiele myśląc zaczęła biec, by jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym pokoju. Nie zdążyła, drogę zagrodzili jej napastnicy. Gdy się im przyjrzała, z trudem zdołała zachować świadomość – to były szkielety! Odziane w resztki pancerzy i strzępy ubrań dzierżyły w dłoniach przeróżną broń. Ravena otrząsnęła się i instynktownie wbiegła w najbliższy zaułek. Nie odwracała się ale nie miała wrażenia żeby ją ścigali. Biegła dalej przed siebie, biegła długo, aż do utraty tchu. Nie zauważyła nawet jak wybiegła przez rozbitą bramę północną i zagłębiła się w pustynię. Otrząsnęła się dopiero gdy potknęła się i przewróciła. Podnoszą głowę usłyszała najbardziej przerażający dźwięk na pustyni – przesypujący się piasek. Podniosła głowę i zamarła w przerażeniu. Tuż przed nią stał legendarny Umarły Król. Ravena ze strachem patrzyła na kości, widoczne przez postrzępione bandaże, na wciąż błyszczącą koronę, na czarne oczodoły. Krzyknęła lecz potwór nie zareagował, patrzył w inna stronę. Ravena wyczuła szanse i uciekła. Biegła dalej przez pustynię aż opadła z sił. Po raz kolejny upadła na piasek, nie miała już jednak sił by się podnieść.

Ravena nie miała pojęcia ile czasu leżała na słońcu nim poczuła w ustach smak świeżej wody. Otworzyła powoli oczy. Pochylał się nad nią człowiek.
-Żyje, Panie Kapitanie.
Ravena podniosła głowę. Wokół niej kilkunastu rycerzy siedziało na koniach. Wszyscy odziani byli w bardzo niepraktyczne na pustyni zbroje płytowe, zdawali się jednak tego nie zauważać. Konie nie miały takich oporów, wyglądały już na bardzo zmęczone.
-Miasto, zaatakowane- wyksztusiła.
Na twarzy rycerza w najwspanialszej zbroi odmalował się strach
-Chcesz powiedzieć że umarlaki zaatakowały Merkhę?- było to niewielkie portowe miasteczko położone u ujścia rzeki.
-Nie – Ravena nie doszła jeszcze do siebie – Gherk.
Zauważyła że teraz wszyscy rycerze zbladli. Nieliczni szeptali ”Niech Sigmar broni”. Jednak kapitan podjął decyzję
-Eryk, zostawiam ci oddział, ja pędze do obozu po żołnierzy a ty masz odeskortować tę damę do obozu.
-Rozkaz panie kapitanie – Rycerz wyprężył się w siodle.

Pod wieczór dotarli do obozowiska. Było to raptem kilkanaście namiotów i stojaków na broń skrytych w cieniu oazowych palm. Ravena posiliła się i patrzyła jak giermkowie pomagają rycerzom ściągnąć zbroje. Radowała się widząc ich ulgę po pozbyciu się z siebie kilkudziesięciu kilogramów żelaza. Później wskazano jej namiot w którym położyła się spać.
Spędziła w oazie już niemal dwa dni gdy wartownicy podnieśli alarm. Ravena spojrzała w tamtą stronę, od strony pustyni zbliżał się do obozowiska. Kilkanaście minut później pomiędzy namioty wpadł jeździec na pokrwawionym koniu. Chwiejnym krokiem podszedł do dowódcy rycerzy i zameldował
-Wszyscy zginęli.
Rycerze naradzali się kilkanaście chwil. Ravena słyszała tylko urywki zdań ale wiedziałą że dyskusja była zażarta. Eryk, będący teraz kapitanem, podszedł do niej
-O świcie wyruszamy, wyśpij się dobrze.

darmowy hosting obrazków

Parę słów o modelach. Muszę powiedzieć że sklejało I malowało się je strasznie. 11 części na model to jednak dość sporo. Ale teraz wymagają już tylko drobnych poprawek i będą cieszyć mój niewyszukany gust