sobota, 9 sierpnia 2008

Zagłada Gherk'u

Potwory pojawiły się tuż przed świtem.
Ravena wracała z pracy opustoszałymi ulicami gdy usłyszała dzwon alarmowy. Niewiele myśląc zaczęła biec, by jak najszybciej znaleźć się w bezpiecznym pokoju. Nie zdążyła, drogę zagrodzili jej napastnicy. Gdy się im przyjrzała, z trudem zdołała zachować świadomość – to były szkielety! Odziane w resztki pancerzy i strzępy ubrań dzierżyły w dłoniach przeróżną broń. Ravena otrząsnęła się i instynktownie wbiegła w najbliższy zaułek. Nie odwracała się ale nie miała wrażenia żeby ją ścigali. Biegła dalej przed siebie, biegła długo, aż do utraty tchu. Nie zauważyła nawet jak wybiegła przez rozbitą bramę północną i zagłębiła się w pustynię. Otrząsnęła się dopiero gdy potknęła się i przewróciła. Podnoszą głowę usłyszała najbardziej przerażający dźwięk na pustyni – przesypujący się piasek. Podniosła głowę i zamarła w przerażeniu. Tuż przed nią stał legendarny Umarły Król. Ravena ze strachem patrzyła na kości, widoczne przez postrzępione bandaże, na wciąż błyszczącą koronę, na czarne oczodoły. Krzyknęła lecz potwór nie zareagował, patrzył w inna stronę. Ravena wyczuła szanse i uciekła. Biegła dalej przez pustynię aż opadła z sił. Po raz kolejny upadła na piasek, nie miała już jednak sił by się podnieść.

Ravena nie miała pojęcia ile czasu leżała na słońcu nim poczuła w ustach smak świeżej wody. Otworzyła powoli oczy. Pochylał się nad nią człowiek.
-Żyje, Panie Kapitanie.
Ravena podniosła głowę. Wokół niej kilkunastu rycerzy siedziało na koniach. Wszyscy odziani byli w bardzo niepraktyczne na pustyni zbroje płytowe, zdawali się jednak tego nie zauważać. Konie nie miały takich oporów, wyglądały już na bardzo zmęczone.
-Miasto, zaatakowane- wyksztusiła.
Na twarzy rycerza w najwspanialszej zbroi odmalował się strach
-Chcesz powiedzieć że umarlaki zaatakowały Merkhę?- było to niewielkie portowe miasteczko położone u ujścia rzeki.
-Nie – Ravena nie doszła jeszcze do siebie – Gherk.
Zauważyła że teraz wszyscy rycerze zbladli. Nieliczni szeptali ”Niech Sigmar broni”. Jednak kapitan podjął decyzję
-Eryk, zostawiam ci oddział, ja pędze do obozu po żołnierzy a ty masz odeskortować tę damę do obozu.
-Rozkaz panie kapitanie – Rycerz wyprężył się w siodle.

Pod wieczór dotarli do obozowiska. Było to raptem kilkanaście namiotów i stojaków na broń skrytych w cieniu oazowych palm. Ravena posiliła się i patrzyła jak giermkowie pomagają rycerzom ściągnąć zbroje. Radowała się widząc ich ulgę po pozbyciu się z siebie kilkudziesięciu kilogramów żelaza. Później wskazano jej namiot w którym położyła się spać.
Spędziła w oazie już niemal dwa dni gdy wartownicy podnieśli alarm. Ravena spojrzała w tamtą stronę, od strony pustyni zbliżał się do obozowiska. Kilkanaście minut później pomiędzy namioty wpadł jeździec na pokrwawionym koniu. Chwiejnym krokiem podszedł do dowódcy rycerzy i zameldował
-Wszyscy zginęli.
Rycerze naradzali się kilkanaście chwil. Ravena słyszała tylko urywki zdań ale wiedziałą że dyskusja była zażarta. Eryk, będący teraz kapitanem, podszedł do niej
-O świcie wyruszamy, wyśpij się dobrze.

darmowy hosting obrazków

Parę słów o modelach. Muszę powiedzieć że sklejało I malowało się je strasznie. 11 części na model to jednak dość sporo. Ale teraz wymagają już tylko drobnych poprawek i będą cieszyć mój niewyszukany gust

Brak komentarzy: