wtorek, 16 września 2008

Kroniki Regensburga III

Dach skończyli kłaść po dwudziestu pięciu dniach, na pięć dni przed pierwszym śniegiem. Marius kupił w pobliskiej wiosce obrok dla konia i wyruszył na okoliczne wzgórza w poszukiwaniu kamienia odpowiedniego na posąg. Grunhdel w tym czasie wygrzewał się przy kominku. Gdy Marius wracał umęczony po całym dniu poszukiwań tylko kiwał głową z politowaniem. Bardzo więc się zdziwił gdy po kilkunastu dniach poszukiwań Marius wbiegł podekscytowany do domu, złapał lejce i zaczął wyprowadzać konia ze stajni.
-Co robisz, narwańcze?- rzucił krasnolud opierając się o framugę
-Znalazłem kamień- Marius zakładał już koniowi uprząż – jest po prostu idealny.
-Świetnie, bardzo mnie to cieszy, ale jak zamierzasz go tu przywieść ?
-No przyciągnę go koniem.
-Oj młody, młody. Ja jestem krasnoludem i znam się lepiej na koniach od ciebie. Przecież ta szkapa nie pociągnie kamienia na posąg.
Marius oklapł
-Szlag, masz rację. Nie pomyślałem że to będzie ważyć z pół tony.
-No to teraz wprowadź konia z powrotem do ciepełka i chodź za mną.
Krasnolud poprowadził Mariusa nieco w głąb lasu. Stał tam wózek, solidnie zbity z grubych bali.
-Powinien wytrzymać nawet osiemset kilo, wytrzyma.
Pod wieczór udało im się wtaszczyć blok do domu. Marius oglądał go przez ponad półtorej godziny. Grunhdel w tym czasie poszedł spać na piętrze.
Gdy obudził się rano czekało na niego śniadanie oraz kubek wina. Krasnolud niepewnie powąchał zawartość kubka.
-To w ramach podziękowania – Marius wyszedł ze stajni – w sumie nigdy ci nie podziękowałem za pomoc.
-Drobiazg Młody, odwdzięczysz się inaczej.-Marius uniósł pytająco brwi – chyba już tu zostanę, przydałby się jakiś mały kamienny domek, żebym mógł sobie spokojnie wybudować na wiosnę coś większego.
Marius uśmiechnął się. Masz to jak w banku.

I tak, nim nadeszły letnie upały, na polane wśród starych sosen stały już dwa domy.
 

Brak komentarzy: