środa, 31 marca 2010

Kroniki Regensburga VI

 
Posted by Picasa

Wieża była w końcu gotowa. Marius mył właśnie ręce w pobliskim strumieniu , gdy nadszedł Czarodziej.
- Jesteś zadowolony? – zapytał starca z przekąsem, wycierając dłonie w spodnie. – Wszystko według projektu.
- Owszem Młodzieńcze, jestem przekonany, że będzie mi się tu przyjemnie mieszkać.
Marius przez chwilę patrzył na Czarodzieja jak na szaleńca
- No skoro tak twierdzisz – wzruszył ramionami – Daj nam znać jak będziesz czegoś potrzebować.
Marius zaczął schodzić ze wzgórza, kierował się do osady. Nagle, tuż przed nim upadł duży ptak. Będzie kolacja, pomyślał i zaczął rozgarniać wysoką trawę by odszukać ptaka. Gdy go znalazł nie mógł wyjść ze zdziwienia. Ptak był pokryty dziwnym metalem, który mienił się w słońcu.
-Ki demon- powiedział zaskoczony. Zaraz potem usłyszał głos dochodzący z oddali
- Mówiłem, że to będzie działać, trzeba tylko dać dłuższą sprężynę, tylko gdzie ją umieścić na boga? A może dwie równoległe? Jeżeli opracować system równomiernego rozkręcania powinno się udać.
Marius przypatrywał się mężczyźnie idącemu w górę wzgórza. Ubrany był w czarne szaty wykonane z drogiego materiału a na łysej głowie miał dziwne urządzenie przytrzymujące szafirowe szkiełko przed jego lewym okiem.
- Znowu się zaczyna – westchnął Marius i usiadł na kamieniu żeby poczekać na nieznajomego.

Brak komentarzy: