Smok powoli się maluje, ale doszedł w między czasie jeszcze jeden szybki projekt więc wszystko się jeszcze bardziej rozciąąąąąąga :(
Tyczasem notka z cyklu kinowego
„Wyjazd integracyjny” to kolejna polska komedia z nowej fali. Gromadka polskich gwiazd kina ( brakuje tylko Szyca i Adamczyka) i dawno nie widzianych postaci drugo planowych ( lubiany przeze mnie Orzechowski). Fabułę można streścić w jednym zdaniu – firma jedzie na konferencję do wypasionego hotelu. Potem następuję półtorej godziny żartów, pijaństwa, i naciąganych gagów. Szczytem jest Karolak biegnący korytarzem ubrany tylko w dwie poduszki… Bleee
Test „1 godzina” – nie zaliczony
Ocena 3+/10
piątek, 30 grudnia 2011
poniedziałek, 26 grudnia 2011
Największa figurka w karierze :D
Wczoraj otrzymałem ostatni prezent na święta – kuzyn z Anglii przywiózł mi pewną zabaweczkę od Genialnego Wydawcy, a konkretnie od jej spółki córki – Świata Kuźni.
Szybko odpakowane pudełko, rozpięty woreczek strunowy i oczom ukazuje się
Carmine dragon!
Dziesięć elementów odlanych w żywicy. Materiał FW różni się od tego z Finecasta nie tylko kolorem – jest sztywniejszy i nieco twardszy. Pierwsze oględziny wykazały obecność kilku bąbelków powietrza i niewielkie nadlewki. Cuuudo
Drugie oględziny ( już podczas oczyszczania smoczura) ukazały jedną strasznie wielką niedoróbkę modelu – popatrzcie na łeb
Na zdjęciu ukazującym jego wielkość widać problem, ale nie rzuca się on jeszcze tak w oczy, popatrzmy więc pod kątem
Prawdopodobnie ktoś pomylił formy i przez cały łeb ciągnie się 1-2mm uskok. Nie jest to przesunięcie formy, bo z drugiej strony jest tylko mała nadlewka. Ewidentnie ktoś dał ciała.
Lekko zniesmaczony przystępuję do składania modelu. I tu jestem pełen podziwu, poza przednimi łapkami wszystko pasuje idealnie. 3 h spędzone na klejeniu, dopasowywaniu, oczyszczaniu i zalepianiu modelu i smoczek jest przygotowany do malowania
(foto robocze)
Planowany schemat kolorystyczny
- łuski ciemna czerwień
- błony na skrzydłach czerwień wychodząca z czerni z ciemnofioletowymi akcentami na szerokich końcach
- płyty pancerza jasno czerwone
- miękkie elementy albo bleached bone albo burbonic brown – tu się jeszcze łamię
Szybko odpakowane pudełko, rozpięty woreczek strunowy i oczom ukazuje się
Carmine dragon!
Dziesięć elementów odlanych w żywicy. Materiał FW różni się od tego z Finecasta nie tylko kolorem – jest sztywniejszy i nieco twardszy. Pierwsze oględziny wykazały obecność kilku bąbelków powietrza i niewielkie nadlewki. Cuuudo
Drugie oględziny ( już podczas oczyszczania smoczura) ukazały jedną strasznie wielką niedoróbkę modelu – popatrzcie na łeb
Na zdjęciu ukazującym jego wielkość widać problem, ale nie rzuca się on jeszcze tak w oczy, popatrzmy więc pod kątem
Prawdopodobnie ktoś pomylił formy i przez cały łeb ciągnie się 1-2mm uskok. Nie jest to przesunięcie formy, bo z drugiej strony jest tylko mała nadlewka. Ewidentnie ktoś dał ciała.
Lekko zniesmaczony przystępuję do składania modelu. I tu jestem pełen podziwu, poza przednimi łapkami wszystko pasuje idealnie. 3 h spędzone na klejeniu, dopasowywaniu, oczyszczaniu i zalepianiu modelu i smoczek jest przygotowany do malowania
(foto robocze)
Planowany schemat kolorystyczny
- łuski ciemna czerwień
- błony na skrzydłach czerwień wychodząca z czerni z ciemnofioletowymi akcentami na szerokich końcach
- płyty pancerza jasno czerwone
- miękkie elementy albo bleached bone albo burbonic brown – tu się jeszcze łamię
niedziela, 25 grudnia 2011
Notka wcale nie o świętach :P
Najmocniej czytelników przepraszam za tę długo trwała cisze na blogu. Praca daje mi zdrowo w kość także sił na trzymanie pędzelka jest nie za dużo. Ale to nie znaczy że nie maluję, siedzę nad dwoma dużymi projektami, w tym jednym zleconym i powoli ale stale posuwają się do przodu ;)
Tymczasem notka zapowiadana mgliście jeszcze w listopadzie, przy okazji porządków świątecznych uporządkowałem większość książek i komiksów. Niedawno również postanowiłem uzupełnić posiadane serie komiksowe. Na chwilę obecną są to takie serie;
- Armada – świetna kreska i fabuła w konwencji sf
- Usagi Joimbo – jak wyżej tyle że o Japonii samurajów ( tu brakuje mi jednego tomu który ostatnio chodzi na alegro za ok. 130 zł :/)
- Żywe trupy – opisywane tu już kiedyś ;)
- Blacksad – komiks detektywistyczny ze zwierzętami zamiast ludzi – cudowna kreska
Do tego stare Asteriksy i Thorgale – nowe nie mają już wg mnie klimatu, i paręnaście pojedynczych egzemplarzy różnych serii. O tonie książek na półkach wspomnę kiedy indziej.
A teraz zdjęcia
I na koniec wkręt świąteczny moja ulubiona piosenka około świąteczna
Tymczasem notka zapowiadana mgliście jeszcze w listopadzie, przy okazji porządków świątecznych uporządkowałem większość książek i komiksów. Niedawno również postanowiłem uzupełnić posiadane serie komiksowe. Na chwilę obecną są to takie serie;
- Armada – świetna kreska i fabuła w konwencji sf
- Usagi Joimbo – jak wyżej tyle że o Japonii samurajów ( tu brakuje mi jednego tomu który ostatnio chodzi na alegro za ok. 130 zł :/)
- Żywe trupy – opisywane tu już kiedyś ;)
- Blacksad – komiks detektywistyczny ze zwierzętami zamiast ludzi – cudowna kreska
Do tego stare Asteriksy i Thorgale – nowe nie mają już wg mnie klimatu, i paręnaście pojedynczych egzemplarzy różnych serii. O tonie książek na półkach wspomnę kiedy indziej.
A teraz zdjęcia
I na koniec wkręt świąteczny moja ulubiona piosenka około świąteczna
czwartek, 1 grudnia 2011
Tachicoma / Fushicoma
Dzisiejszy model jest starszy niż cala moja armia. Kupiony z 4-5 lat temu, poskładany nieco później i od tej pory czekał na pomalowanie :D. Niestety wprawne oko dostrzeże, że w tym czasie nieco się poobijał. Ale teraz spokojnie wędruje na półkę chwały :D
Parę słów o pierwowzorze modelu :). Jest to osobisty mini czołg występujący w kultowej serii Ghost in the Shell. Obdarzony sztuczną inteligencją, absurdalnym poczuciem humoru i dużą siłą ognia bardzo pomaga tajemniczej Sekcji 9.
Poniżej wie serie zdjęć – z lampą i bez, obie tak samo kijowe.
Parę słów o pierwowzorze modelu :). Jest to osobisty mini czołg występujący w kultowej serii Ghost in the Shell. Obdarzony sztuczną inteligencją, absurdalnym poczuciem humoru i dużą siłą ognia bardzo pomaga tajemniczej Sekcji 9.
Poniżej wie serie zdjęć – z lampą i bez, obie tak samo kijowe.
sobota, 26 listopada 2011
Into the tower!
czwartek, 24 listopada 2011
Najbardziej uniwersalne narzędzie na świecie
Dziś pierwsza z obiecanych notek. Poświęcona będzie ona jednemu z najbardziej uniwersalnych narzędzi, jakie posiada modelarz. Kiedy zaczynałem przygodę z figurkami nabyłem owo narzędzie i mam je do tej pory. Liczba klejów potroiła się, mas modelarskich przybyło, farbki przekładam w coraz to większe skrzynie, a ono jest, i będziei uzywam go do coraz większej ilości czynności Na razie mam ich sześć. A mówię o… spinaczach :D
Moje zastosowania tego wspaniałego narzędzia
- pin
- mieszadełko do farb
- przetykacz do klejów cyjano akrylowych
- stojak na malowane elementy
- klamki na makietach
- zawiasy na makietach
- prowadnica do klejenia magnesów
-
a co jeszcze przychodzi mi do głowy, ale się nie podejmuję
- drut kolczasty
- szkielety do rzeźbienia figsów
nieźle jak na kawałek metalu :D
Moje zastosowania tego wspaniałego narzędzia
- pin
- mieszadełko do farb
- przetykacz do klejów cyjano akrylowych
- stojak na malowane elementy
- klamki na makietach
- zawiasy na makietach
- prowadnica do klejenia magnesów
-
a co jeszcze przychodzi mi do głowy, ale się nie podejmuję
- drut kolczasty
- szkielety do rzeźbienia figsów
nieźle jak na kawałek metalu :D
niedziela, 20 listopada 2011
That Was EPIC!!!
Cóż… obiecujące kilka postów z początku miesiąca a tu znów posucha. Moi drodzy czytelnicy to się teraz ( przynajmniej czasowo) zmieni. Nie obijam się wbrew pozorom tylko wytrwale maluję ( tudzież imprezuję, czytam i oglądam Simpsonów). Ale coś się jednak na froncie modelarskim dzieje. W najbliższym tygodniu plan notek jest następujący
- jeden wkręt niepowiązany ( może się przesunąć, zależy od poczty)
- jeden post z cyklu malarskiego ( drugi wielce prawdopodobny)
- post od czapy o pewnym bardzo przydatnym narzędziu modelarskim o którego pewnych możliwościach nie zdawaliście sobie sprawy
- raport bitewny ( który wbrew pozorom właśnie czytacie.
Daje nam to w konsekwencji 4-6 notek do końca miesiąca. Ale jak to mówią, we will see.
Przechodzimy do raportu bitewnego.
Parę dni temu grałem sobie z moim wiernym przyjacielem pewną bitewkę na skromne 6000 punktów :D rozstawienie oddziałów przed bitwą było niepowiem interesujące.
Na stole jest ponad 520 modeli obu stron, co ciekawe krasnoludy są nieco liczniejsze.
Rozstawienie przed bitwą(zwróćcie uwagę na czarną bestię w rogu – jej mroczny ogon zagłady zrzucił kilkunastu wojaków na złowieszczy dywan przeznaczenia :D:D:D)
Sześć sprawnie zagranych tur i pod koniec stół wyglądał tak
Wynik standardowe 14-6 dla Krasnoludów ( przewaga jakiś 2k punktów). Bitwa była emocjonująca. Gremli już w pierwszej swojej turze ( a do tego zaczynał) rozmontował mi półtora czołgu i pół oddziału doborowej konnicy. Ja ze swojej strony zrobiłem niewiele.
W drugiej turze nie zrobił niemal nic( to znaczy nic poza zabiciek Karla franza i zredukowaniem smoka do 2 ran – nigdy więcej nie wystawię go przeciw kraśkom), niestety ja nie zrobiłem totalnie nic. Parokrotnie udało mi się wyrzucić na 2k6 łącznie dwa oczka (szczytem był atak kapitana na pegazie w bok hamstwa z uber tronem gdzie na trafienie udało mi się kulnąć 1,1,1). Dodatkowo rozwaliłem sobie sam strategicznie ustawione działo, dzięki czemu kloc GSów z BSB i priestem całą grę stał w jednym miejscu nie wchodząc do kombatu. W zasadzie tyle. Kości plus przewaga taktyczna Gremliego dały mu w pełni zasłużone zwycięstwo. Wszystkie zdjęcia pod linkiem
https://picasaweb.google.com/Foalooke/EpikList2011?authkey=Gv1sRgCO_I2pStm-GMUw#5677170377550637602
- jeden wkręt niepowiązany ( może się przesunąć, zależy od poczty)
- jeden post z cyklu malarskiego ( drugi wielce prawdopodobny)
- post od czapy o pewnym bardzo przydatnym narzędziu modelarskim o którego pewnych możliwościach nie zdawaliście sobie sprawy
- raport bitewny ( który wbrew pozorom właśnie czytacie.
Daje nam to w konsekwencji 4-6 notek do końca miesiąca. Ale jak to mówią, we will see.
Przechodzimy do raportu bitewnego.
Parę dni temu grałem sobie z moim wiernym przyjacielem pewną bitewkę na skromne 6000 punktów :D rozstawienie oddziałów przed bitwą było niepowiem interesujące.
Na stole jest ponad 520 modeli obu stron, co ciekawe krasnoludy są nieco liczniejsze.
Rozstawienie przed bitwą(zwróćcie uwagę na czarną bestię w rogu – jej mroczny ogon zagłady zrzucił kilkunastu wojaków na złowieszczy dywan przeznaczenia :D:D:D)
Sześć sprawnie zagranych tur i pod koniec stół wyglądał tak
Wynik standardowe 14-6 dla Krasnoludów ( przewaga jakiś 2k punktów). Bitwa była emocjonująca. Gremli już w pierwszej swojej turze ( a do tego zaczynał) rozmontował mi półtora czołgu i pół oddziału doborowej konnicy. Ja ze swojej strony zrobiłem niewiele.
W drugiej turze nie zrobił niemal nic( to znaczy nic poza zabiciek Karla franza i zredukowaniem smoka do 2 ran – nigdy więcej nie wystawię go przeciw kraśkom), niestety ja nie zrobiłem totalnie nic. Parokrotnie udało mi się wyrzucić na 2k6 łącznie dwa oczka (szczytem był atak kapitana na pegazie w bok hamstwa z uber tronem gdzie na trafienie udało mi się kulnąć 1,1,1). Dodatkowo rozwaliłem sobie sam strategicznie ustawione działo, dzięki czemu kloc GSów z BSB i priestem całą grę stał w jednym miejscu nie wchodząc do kombatu. W zasadzie tyle. Kości plus przewaga taktyczna Gremliego dały mu w pełni zasłużone zwycięstwo. Wszystkie zdjęcia pod linkiem
https://picasaweb.google.com/Foalooke/EpikList2011?authkey=Gv1sRgCO_I2pStm-GMUw#5677170377550637602
niedziela, 6 listopada 2011
Filmoteka Przeciętnego Człowieka V - jesteśmy w złym miejscu, mam pomysł, rozdzielmy się
Na haloween odwiedziłem pobliskiego imaxa na horrorek „Sanktuarium 3d”. Film typowy, miejsce akcji mhroczne, ludzie zachowują się jak lemingi z manią samobójczą ( jesteśmy w złym miejscu, mam pomysł, rozdzielmy się). Jedno co warto nadmienić że efekt 3D naprawdę gniótł ( choć musze ustalić czy to kino czy film
Ocena 4/10
Test Godziny – zaliczony. ( tutaj małe wyjaśnienie – test godziny to taki mój osobisty sprawdzian. Jeżeli spojrzysz na zegarek przed upływem pierwszej godziny seansu – nuda a test niezaliczony. Na razie nie ma to wpływu na ocenę ale jeszcze się zastanowię czy tego nie usystematyzować)
Ocena 4/10
Test Godziny – zaliczony. ( tutaj małe wyjaśnienie – test godziny to taki mój osobisty sprawdzian. Jeżeli spojrzysz na zegarek przed upływem pierwszej godziny seansu – nuda a test niezaliczony. Na razie nie ma to wpływu na ocenę ale jeszcze się zastanowię czy tego nie usystematyzować)
wtorek, 1 listopada 2011
Modułowe Treye
Jako że dzisiejsza notka została zakwalifikowana jeszcze na wczoraj to dziś mogę bezkarnie wrzucić coś nowego. Jakiś czas temu, podczas Bitwy z Gremlim sytuacja taktyczna wymusiła zwinięcie oddziału 3x10 do 5x6. Problem polegał na tym jak to w miarę sensownie ustawić. Pomyślałem, pomyślałem i dziś zaczynam przerabiać treye pod swoją armię. Poniżej pierwsze dwa egzemplarze 5x4.
A teraz metoda działania. Ustawiamy wzmiankowaną hordę 10x3.
I przekładamy na 5x6
I to wszystko bez przesuwania choć jednej figurki :D
A teraz metoda działania. Ustawiamy wzmiankowaną hordę 10x3.
I przekładamy na 5x6
I to wszystko bez przesuwania choć jednej figurki :D
poniedziałek, 31 października 2011
pewne sprawy udaje się jednak skonczyć
Dziś chciałem zakończyć pierwszy cykl malarski. Trwał on nieco ponad trzy miesiące ale kolejne będą krótsze ( drugi cykl chcę skończyć w tym roku.
W czasie cyklu pomalowane zostało 16 modeli; 14 piechoty i 2 duże ( w tym 4 piechotne zostały dokończone.
Nieźle ja dla mnie, a teraz czas na tragiczne foty ( też typowe dla mnie)
Trzej obsługanci z hellblastera/hellstorma którzy na dokończenie malowania czekali niecałe 3 lata… a zajęło ono półtorej godziny. ( sama maszyna jest pomalowana już dość dawno temu.
>
a jeszcze jedno - plany na cykl nr 2 - 17 figurek piechoty, 2 duże modele i jeden kawalerzysta
W czasie cyklu pomalowane zostało 16 modeli; 14 piechoty i 2 duże ( w tym 4 piechotne zostały dokończone.
Nieźle ja dla mnie, a teraz czas na tragiczne foty ( też typowe dla mnie)
Trzej obsługanci z hellblastera/hellstorma którzy na dokończenie malowania czekali niecałe 3 lata… a zajęło ono półtorej godziny. ( sama maszyna jest pomalowana już dość dawno temu.
>
a jeszcze jedno - plany na cykl nr 2 - 17 figurek piechoty, 2 duże modele i jeden kawalerzysta
sobota, 29 października 2011
Filmoteka Przeciętnego Człowieka IV - Zgrzyt trach Bum
Po długiej przerwie udało się wybrać znowu do kina. Wybór padł na najnowszy film Dreamworksa „Real Steel ( Stalowi giganci)” Nie będę się rozpisywał o fabule teko lekkiego i przyjemnego familijnego filmu bo to można przeczytać w repertuarze ale opowiem o moich wrażeniach. Film w klimacie leciutkiego SF, postacie zgrane do szczętu (tatuś nieudacznik, zbuntowany dzieciak, poczciwa dziewczyna), fabuła przewidywalna i schematyczna jak ruski śrubokręt ale… musze powiedzieć że mi się podobało. Bo film tchnie tą kiczowata pozytywną energią że wszystko może się udać i wszystko może skończyć się dobrze. A tytułowe roboty to fajne kawałki animacji. Jedyne co niezbyt przypadło mi do gustu to pierwsza walka na jakiejś zapadłej pipidówie – walka robo boksera z bykiem… biedne zwierzątko. Najśmieszniejsze w tym wszystkim że znalazłem bardzo dokładne ściągnięcia z kilku filmów ze Stalowym Sylwkiem. Tak bardzo dokładne ze jednym z nich jest 80% fabuły :D.
Generalnie polecam jeżeli ktoś chce obejrzeć relaksujący i przyjemny film
6,5/10
Generalnie polecam jeżeli ktoś chce obejrzeć relaksujący i przyjemny film
6,5/10
czwartek, 20 października 2011
A takie tam w miedzyczasie :P
Jak mówiłem czas na następną figurkę, tym razem jest to coś większego. Model otrzymałem chyba w zeszłym tygodniu od Gremliego który przy okazji zamówił sobie czarnego smoka… jeezu ale mi się pysk tego gada nie podoba… ale nie przeciągając oto mój nowy nabytek
Model jest 6 częściowy, dość szczegółowy, jednak w porównaniu z kapitanem ma znacznie więcej małych bąbelków (co jest szczególnie bolesne gdy odcinają one końcówki sierści). Ciekawym doświadczeniem jest fakt że skrzydła nieco się uginają, a wykonane są z tak cienkiego materiału że jedno pod światło prześwituje. Figsa generalnie malowana na stół, zajęła może jakieś 5h(+ jak mi się będzie chciało to jakieś drobne poprawki).
Podstawka będzie za jakiś czas gdyż muszę do niej odlać jeden detal. I tym pozytywnym akcentem przechodzimy do ostatniego etapu pierwszego cyklu – Wipy.
Na zakończenie – mój model kosztował ok. 80 zł, 2-3 razy taki plastokowy smok kosztował złotych 130… gdzie tu sprawiedliwość ja się pytam ??
Model jest 6 częściowy, dość szczegółowy, jednak w porównaniu z kapitanem ma znacznie więcej małych bąbelków (co jest szczególnie bolesne gdy odcinają one końcówki sierści). Ciekawym doświadczeniem jest fakt że skrzydła nieco się uginają, a wykonane są z tak cienkiego materiału że jedno pod światło prześwituje. Figsa generalnie malowana na stół, zajęła może jakieś 5h(+ jak mi się będzie chciało to jakieś drobne poprawki).
Podstawka będzie za jakiś czas gdyż muszę do niej odlać jeden detal. I tym pozytywnym akcentem przechodzimy do ostatniego etapu pierwszego cyklu – Wipy.
Na zakończenie – mój model kosztował ok. 80 zł, 2-3 razy taki plastokowy smok kosztował złotych 130… gdzie tu sprawiedliwość ja się pytam ??
niedziela, 16 października 2011
Imperialny kapitan z młotem i pistoletem
Postanowienie dalej mocno się trzyma – dziś chciałem wam zaprezentować herosa.
Zdjęcia znowu takie sobie ale nie chce mi się namiotu rozstawiać. Heros jaki jest każdy widzi, ale że to moja pierwsza finecastowa figurka to powiem parę słów. Maluje się toto moim zdaniem lepiej od metalu a to dzięki lekko chropowatej powierzchni która sprawia że nawet bardzo rzadka farba nie rozlewa się za bardzo na boki.
Następna pomalowana figurka która będzie zaprezentowana na blogu jest już prawie gotowa. Powiem o niej parę słów, jest duza, z finecastu, pomalowana w 85% i może być zastosowana w każdej armii. Czekajcie z niecierpliwością ;P
Zdjęcia znowu takie sobie ale nie chce mi się namiotu rozstawiać. Heros jaki jest każdy widzi, ale że to moja pierwsza finecastowa figurka to powiem parę słów. Maluje się toto moim zdaniem lepiej od metalu
Następna pomalowana figurka która będzie zaprezentowana na blogu jest już prawie gotowa. Powiem o niej parę słów, jest duza, z finecastu, pomalowana w 85% i może być zastosowana w każdej armii. Czekajcie z niecierpliwością ;P
środa, 5 października 2011
Bezzawodowi
Z punktu widzenia państwa ja nie istnieję – zaczęła rozmowę Marta, drobna blondynka o roziskrzonym spojrzeniu – od momentu jak zdałam maturę nie mam do państwa żadnego interesu.
Spotkaliśmy się w parku w dużym mieście na południu Polski. Jest ciepłe wrześniowe popołudnie, kolorowe liście zaczynają spadać z drzew. Na spotkanie umówiła nas znajoma pracownica pomocy społecznej zaintrygowana pozorną bezdomną. Marta oburzyła się gdy jej o tym powiedziałem
- Nie jestem bezdomna – niemal krzyknęła – bezdomni nie maja gdzie się podziać, są uzależnieni od pomocy. Ja jej nie potrzebuję, mam gdzie mieszkać tylko nie chcę tam przebywać. Delikatnie staram się zapytać – dlaczego?
- Nie licz na łzawą historyjkę o biedzie, maltretowaniu czy czym tam chcesz. Moi rodzice to uczciwi, ciężko pracujący ludzie. Na początku martwili się o mnie, ale widzą że sobie radzę i powoli akceptują mój wybór. Wyborem Marty jest życie bez mieszkania, pracy, dokumentów ( poza dowodem osobistym i paszportem), samochodu, telewizji, gazet, internetu i wszystkich innych rzeczy, które wydają nam się niezbędne do życia.
- Mam starą komórkę, a w niej zapisany numer do domu. Czasem kupuję najtańszy starter i dzwonię do domu zapytać co słychać u rodziców, czy u brata wszystko w porządku, powiedzieć że u mnie wszystko dobrze, i to w zasadzie wszystko. Telefon, tak jak resztę dobytku trzyma w turystycznym plecaku. Śpiwór, namiot, trochę ubrań, mydło, szczotka i pasta do zębów, farby, szkicownik. Reszta to niepotrzebny ciężar.
Marta, zanim postanowiła zniknąć, skończyła liceum praktyczne, chciała iść na ASP.
- Kiedy składałam dokumenty, dotarło do mnie jak będzie wyglądać moje życie. Studia, praca, dzieci, emerytura. Stwierdziłam że to nie dla mnie i najzwyczajniej w świecie uciekłam. Wpadłam do domu, spakowałam się i zatrzasnęłam drzwi. Tego samego dnia wieczorem napisałam rodzicom że ze mną wszystko w porządku i że jestem w Pradze. Spędziłam tam trzy tygodnie, kasę zarabiałam malując portrety na moście Karola a wieczorami stojąc za barem. Gdzie nocowałam? W starej stodole na przedmieściach, w zamian za pomoc w gospodarstwie. Potem wylądowałam na Sycylii gdzie pracowałam jako kelnerka. Podszlifowałam język i w marcu wróciłam do Polski.
Jednak Marta nie wróciła do domu, choć rodzice w czasie rzadkich rozmów bardzo o to prosili. Chce być wolna, tłumaczy się, póki to tylko możliwe. We Włoszech poznałam kilka osób żyjących jak ja. Da się, zaczepić się w jakimś miejscu, popracować trochę i pojechać gdzie indziej. Ludzie żyją tak latami. Pytam ją czy nie tęskni za rodziną. Owszem, czasem jak się siedzi w namiocie po ciemku to człowiek jest bliski szaleństwa. A potem jedzie gdzieś dalej, byle przed siebie i już o tym nie myśli. A co z przyszłością? Czy ta swoboda nie zemści się kiedyś? Marta wyraźnie traci humor.
- Dużo o tym myślę. Mam to szczęście że jestem artystką, jeżeli prace się podobają to mało kto patrzy w papiery. Ale nie można tak żyć całe życie. Kiedyś trzeba wrócić do cywilizacji. Na razie robię wszystko by ten moment nastąpił jak najpóźniej. W chwilę później zakłada plecak i odchodzi. Mówi że chce jechać do Gdańska a potem może do Hiszpanii.
Znajoma z opieki społecznej mówi że Marta jest czwartą osobą którą spotkała
- Mówią że chca być wolni, ale tak naprawdę chyba przed czymś uciekają – wzdycha zapalając papierosa – osobiście nazywam ich bezzawodowi. Nie wiedzą co będą robić w życiu ale w czasie podróży uczą się wielu umiejętności których nie da się przypisać do jakiegoś konkretnego zawodu. Adrian, którego spotkałam kilka miesięcy temu w drodze nauczył się grać na gitarze, ćwiczył u cygańskiego kowala i składał origami z gazet. To bardzo twórczy ludzie. Może to dlatego tak przeraża ich rutyna.
A jeżeli coś im się stanie? – wzrusza ramionami – każdy ma jakiegoś znajomego lekarza który postara się pomóc choćby był na drugim końcu świata. Zresztą, bezdomnym też ktoś pomaga.
Nikt nie wie ilu ludzi w Polsce nie uczy się, nie pracuje, nie jest gdziekolwiek zarejestrowanych. Państwo nie może się tego dowiedzieć gdyż nic nie wie o tych ludziach.
ten text znalazłem w starych wycinkach prasowych. czy myślicie że tacy ludzie dalej żyją? czy dalej jeżdżą po świecie żyjąc z dnia na dzień? wolni jak ptaki...
Spotkaliśmy się w parku w dużym mieście na południu Polski. Jest ciepłe wrześniowe popołudnie, kolorowe liście zaczynają spadać z drzew. Na spotkanie umówiła nas znajoma pracownica pomocy społecznej zaintrygowana pozorną bezdomną. Marta oburzyła się gdy jej o tym powiedziałem
- Nie jestem bezdomna – niemal krzyknęła – bezdomni nie maja gdzie się podziać, są uzależnieni od pomocy. Ja jej nie potrzebuję, mam gdzie mieszkać tylko nie chcę tam przebywać. Delikatnie staram się zapytać – dlaczego?
- Nie licz na łzawą historyjkę o biedzie, maltretowaniu czy czym tam chcesz. Moi rodzice to uczciwi, ciężko pracujący ludzie. Na początku martwili się o mnie, ale widzą że sobie radzę i powoli akceptują mój wybór. Wyborem Marty jest życie bez mieszkania, pracy, dokumentów ( poza dowodem osobistym i paszportem), samochodu, telewizji, gazet, internetu i wszystkich innych rzeczy, które wydają nam się niezbędne do życia.
- Mam starą komórkę, a w niej zapisany numer do domu. Czasem kupuję najtańszy starter i dzwonię do domu zapytać co słychać u rodziców, czy u brata wszystko w porządku, powiedzieć że u mnie wszystko dobrze, i to w zasadzie wszystko. Telefon, tak jak resztę dobytku trzyma w turystycznym plecaku. Śpiwór, namiot, trochę ubrań, mydło, szczotka i pasta do zębów, farby, szkicownik. Reszta to niepotrzebny ciężar.
Marta, zanim postanowiła zniknąć, skończyła liceum praktyczne, chciała iść na ASP.
- Kiedy składałam dokumenty, dotarło do mnie jak będzie wyglądać moje życie. Studia, praca, dzieci, emerytura. Stwierdziłam że to nie dla mnie i najzwyczajniej w świecie uciekłam. Wpadłam do domu, spakowałam się i zatrzasnęłam drzwi. Tego samego dnia wieczorem napisałam rodzicom że ze mną wszystko w porządku i że jestem w Pradze. Spędziłam tam trzy tygodnie, kasę zarabiałam malując portrety na moście Karola a wieczorami stojąc za barem. Gdzie nocowałam? W starej stodole na przedmieściach, w zamian za pomoc w gospodarstwie. Potem wylądowałam na Sycylii gdzie pracowałam jako kelnerka. Podszlifowałam język i w marcu wróciłam do Polski.
Jednak Marta nie wróciła do domu, choć rodzice w czasie rzadkich rozmów bardzo o to prosili. Chce być wolna, tłumaczy się, póki to tylko możliwe. We Włoszech poznałam kilka osób żyjących jak ja. Da się, zaczepić się w jakimś miejscu, popracować trochę i pojechać gdzie indziej. Ludzie żyją tak latami. Pytam ją czy nie tęskni za rodziną. Owszem, czasem jak się siedzi w namiocie po ciemku to człowiek jest bliski szaleństwa. A potem jedzie gdzieś dalej, byle przed siebie i już o tym nie myśli. A co z przyszłością? Czy ta swoboda nie zemści się kiedyś? Marta wyraźnie traci humor.
- Dużo o tym myślę. Mam to szczęście że jestem artystką, jeżeli prace się podobają to mało kto patrzy w papiery. Ale nie można tak żyć całe życie. Kiedyś trzeba wrócić do cywilizacji. Na razie robię wszystko by ten moment nastąpił jak najpóźniej. W chwilę później zakłada plecak i odchodzi. Mówi że chce jechać do Gdańska a potem może do Hiszpanii.
Znajoma z opieki społecznej mówi że Marta jest czwartą osobą którą spotkała
- Mówią że chca być wolni, ale tak naprawdę chyba przed czymś uciekają – wzdycha zapalając papierosa – osobiście nazywam ich bezzawodowi. Nie wiedzą co będą robić w życiu ale w czasie podróży uczą się wielu umiejętności których nie da się przypisać do jakiegoś konkretnego zawodu. Adrian, którego spotkałam kilka miesięcy temu w drodze nauczył się grać na gitarze, ćwiczył u cygańskiego kowala i składał origami z gazet. To bardzo twórczy ludzie. Może to dlatego tak przeraża ich rutyna.
A jeżeli coś im się stanie? – wzrusza ramionami – każdy ma jakiegoś znajomego lekarza który postara się pomóc choćby był na drugim końcu świata. Zresztą, bezdomnym też ktoś pomaga.
Nikt nie wie ilu ludzi w Polsce nie uczy się, nie pracuje, nie jest gdziekolwiek zarejestrowanych. Państwo nie może się tego dowiedzieć gdyż nic nie wie o tych ludziach.
ten text znalazłem w starych wycinkach prasowych. czy myślicie że tacy ludzie dalej żyją? czy dalej jeżdżą po świecie żyjąc z dnia na dzień? wolni jak ptaki...
Subskrybuj:
Posty (Atom)