Bitwy opisane chronologicznie
Starcie z lizakami na 2350 pkt w ramach ligi barda. Z mojej strony imperialny standard za wyjątkiem lorda – wystawiłem reiksmarschala z młotkiem, otwieraczem do konserw. Po drugiej stronie żaba, 3 stedzie i nieco smiecia. Cóż… poszło źle. Najpierw czoł wbija się w stedzia i zadaje mu tylko 4 rany. W następnej turze co prawda dobija paszczura ale jest opóźniony o turę i w konsekwencji nie dociera do głównej biwy – ta kończy się przed jego przyjazdem. A co do głównej bitwy – Drugi czołg dostaje dużą kuźnie z Ifki i w konsekwencji 7 ran :/. W tej samej chwili tracę młotek na lordzie i nagle mam 2 kawalerie przeciw 2 stedziom… w 6 turze już mnie nie było…
Z kolei dziś grałem Z DE w Katowickim smoku, 1300 pkt. Przeciwnik z nową armią, nieograny. Dodatkowo musze powiedzieć, że wystawiłem rozpę typowo pod mroczne gady. No to po kolei oddziałami
-Warrior priest z innersami – mniam. Wbili się w oddział blackguardów po czym przeciwnik Mirhard wyjawił mi ze jest tam imienny bohater… no ale poszło dobrze – po szarży padło 8 z 16 elfów :D. kawaleria wleciała poza stół i tu zaczęły się problemy gdyż po powrocie czekał na nich klocuszek 20 korsarzy… na moje szczęście przeciwnik nieco źle się ustawił i udało mi się wjechać kawalerią na flankę klocka :D. Potem oddziałek dobił się do epickiej walki (opisanej przy czołgu) i zajęli ćwiartkę
- Priest z rycerzami, szachowali dark ridersów wroga i dobili się do epickiej walki.
- Mag listonosz w oddziale outridersów – wziąłem for fun czary beasta i wylosowałem 1 i 2. No cudnie, oba czary totalnie nieprzydatne. Przez to jedynym dokonaniem maga było użycie skroli. Outridersi dokonali w sumie niewiele więcej zabiając dark ridersa i 5 kuszników. A – zajęli ćwiartkę :D
- Kusznicy – zlikwidowali połowę kuszników wroga i przyjęli szarżę 4 dark riderów. Po pierwszej rundzie walki zginęło ich, 5 ale oddział ustał na oczach węża. W następnej rundzie stracili kolejnych 2 ludzików, ale pozostała trója zabiła 2 jeźdźców i pogoniła ostatniego:D
- Czołg. W drugiej i trzeciej turze wbił sobie po ranie przy generowaniu pary potem nadstawił się cold one’om. Dostał szarżę i z kupy ataków z przerzutami dostał jedną ranę :D. W następnej rundzie dostawiły się obie moje kawalerie. Po morderczych atakach z 8 coldów zostało dwóch i mieli do zdania brejka na oczach węża… co się nie udało. W konsekwencji maska dla imperium…
Cóż, współczuję Mirhardowi gdyż miał małe szanse coś ugrać z moją rozpą. Dodatkowo poraz pierwszy od dawna kości wyczyniały cuda na moją korzyść :D
czwartek, 22 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz