Usiedli w dolnej izbie domu Mariusa. Gospodarz postawił na stole dzban z woda i dwa kubki. Dziwnie ubrany gość sięgnął ochoczo po naczynia, zajrzał do dzbana, i nieco mniej ochoczo nalał wody do kubka.
- Cóż, po tak miłym przyjęciu należało by się przedstawić – odstawił pusty kubek – jestem Magnus Eryk Leonard III Wisserman, dziekan wydziału Pary Głównej Imperialnej Akademii Techniki.
- Miło poznać, ja jestem Marius, kamieniarz.-Odrzucił i zebrał naczynia ze stołu.
- Pewnie chciałbyś się dowiedzieć, co mnie tu sprowadza? – zapytał gość z nutką nadziei w głosie.
- O niczym innym nie marzę. Zostaniesz na wieczerzy szlachetny Magnusie?
- Z wielką chęcią – Magnus skoczył czyścić monokl – otóż jak już wspomniałem jestem dziekanem Akademii Techniki. Ostatnio na moim wydziale rozgorzała dyskusja o tworach naszego największego wynalazcy Leonarda. Te tłumoki twierdzą, że zachowane Maszyny parowe są przejawami tak wielkiego geniuszu że nie można nic w nich zmieniać. Ja natomiast twierdzę że każdy twór należy ulepszać długo tak by w końcu osiągnął doskonałość!
- A tak, racja. – mruknął Marius.
- Co racja?
- Dzisiaj gotuje Grundhel, musze mu powiedzieć, że będzie nasz czwórka. Zaraz wracam.
- Ale…
- Możesz iść ze mną, jeśli chcesz- rzucił Marius ubierając płaszcz- albo napalić w kominku, zimno tu nieco.
- Ale czy ty mnie w ogóle słyszałeś co mówiłem?
- Przepraszam, zamyśliłem się, opowiesz wszystkim przy posiłku.
czwartek, 22 kwietnia 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz