poniedziałek, 26 grudnia 2011

Największa figurka w karierze :D

Wczoraj otrzymałem ostatni prezent na święta – kuzyn z Anglii przywiózł mi pewną zabaweczkę od Genialnego Wydawcy, a konkretnie od jej spółki córki – Świata Kuźni.

Szybko odpakowane pudełko, rozpięty woreczek strunowy i oczom ukazuje się

Carmine dragon!



Dziesięć elementów odlanych w żywicy. Materiał FW różni się od tego z Finecasta nie tylko kolorem – jest sztywniejszy i nieco twardszy. Pierwsze oględziny wykazały obecność kilku bąbelków powietrza i niewielkie nadlewki. Cuuudo

Drugie oględziny ( już podczas oczyszczania smoczura) ukazały jedną strasznie wielką niedoróbkę modelu – popatrzcie na łeb



Na zdjęciu ukazującym jego wielkość widać problem, ale nie rzuca się on jeszcze tak w oczy, popatrzmy więc pod kątem




Prawdopodobnie ktoś pomylił formy i przez cały łeb ciągnie się 1-2mm uskok. Nie jest to przesunięcie formy, bo z drugiej strony jest tylko mała nadlewka. Ewidentnie ktoś dał ciała.
Lekko zniesmaczony przystępuję do składania modelu. I tu jestem pełen podziwu, poza przednimi łapkami wszystko pasuje idealnie. 3 h spędzone na klejeniu, dopasowywaniu, oczyszczaniu i zalepianiu modelu i smoczek jest przygotowany do malowania


(foto robocze)

Planowany schemat kolorystyczny
- łuski ciemna czerwień
- błony na skrzydłach czerwień wychodząca z czerni z ciemnofioletowymi akcentami na szerokich końcach
- płyty pancerza jasno czerwone
- miękkie elementy albo bleached bone albo burbonic brown – tu się jeszcze łamię

1 komentarz:

mateu-sz pisze...

Zaiste zacna to poczwara! Jak dobrze mieć takiego kuzyna. Teraz musisz tylko przezwyciężyć strach (ja tam zawsze się boję zabierać do tych najfajniejszych figurek), zakasać rękawy i malować, malować, malować, aż nie będzie skończony!

No i oczywiście nam o tym blogować! Do dzieła!

Pozdrawiam,
red_gobbo