Post otwiera kolejny dział bloga – wkręty nie powiązane. Jak zapowiadałem będę zamieszczał tu posty nie związane z pierwotna tematyką bloga – nie chce mi się zakładać drugiego dla kilku notek. Stali bywalcy nie mają się co obawiać, nie będzie notek w stylu „Jak mi źle/dobrze/nijako (niepotrzebne skreślić)”. Ale do rzeczy.
Pewnie nikt z was nie wie, że sporo czasu gdzieś w mojej bezpośredniej okolicy gra radio. Jeszcze mniej z was wie, że jest to tylko i wyłącznie Trójka. Stacja niezbyt popularna w wśród ludzi w moim wieku. Wszyscy słuchają Zetki, RMFki, Top czy innej, Whatever. Cechą wspólną owych stacji jest muzyka, we wszystkich taka sama. Zrobiłem kiedyś eksperyment, który i wam polecam. Weźcie sobie stare radio, i przeskakujcie po stacjach nie patrząc na częstotliwość. Czy uda wam się rozpoznać RMF?
Drugą sprawa, nie mniej ważna. Czytanie. Choć, musze przyznać, sam czytam tytuły raczej lekkie i przyjemne i nie boję się przyznać, że niektórzy klasycy różnych gatunków śmiertelnie mnie nudzą (patrz Lem czy Coello) ale jednak czytam. A ponieważ czytam krew mnie zalewa, jak co poniedziałek ludzie rzucają się na „Na żywo”, „Rewię” czy „życie na gorąco” (a najczęściej na wszystko razem) jakby do każdego egzemplarza dodawali samochód. Tego badziewia przychodzi do kiosków koszmarna ilość, i sprzedaje się co do sztuki. Wziąłem to raz do ręki by spróbować zrozumieć ów fenomen. „Jakaśtam Owaka była na zakupach z nowym chłopakiem”, „Wymuskany Facecik wziął udział w balu charytatywnym na rzecz hodowców ogórków konserwowych” i tak przez 30 stron najgorszej jakości papieru. No fajnie, ale co mnie to ciężkiej cholery obchodzi?
W chwili obecnej kupuję regularnie dwa czasopisma, w tym jedno specjalistyczne. Drugim jest Science Fiction, magazyn z polskimi opowiadaniami fantasy wydawany już circa about 8 lat. A teraz przyznać się szczerze, ilu z was go zna? I się nie dziwię. Owo czasopismo za astronomiczną cenę 10,99 pozwala mi zająć wzrok przez 10-12 godzin a do kiosków jest wysyłane w pojedynczych sztukach. Ja wiem, że fantasy to literatura wysoka, dla wykształciuchów. Ale do urwał nędzy, w końcu Ministrowie edukacji kombinują jak zrobić żeby każdy miał u nas wykształcenie średnie. ŚREDNIE. A to już do czegoś zobowiązuje.
No, wylałem nieco żółci, nie tyle jak chciałem i ile chciałem, ale felietonista na razie ze mnie marny. Słowem podsumowania usłyszałem kiedyś takie zdanie „90% wszystkiego to szajs”. Szkoda, że odnosi się to też do ludzi…
No może przesadziłem. Ale tak spokojnie 45%…
czwartek, 22 października 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz